Rysunek - Malarstwo - Digital Painting

ERASMUS ERASMUSOWI NIERÓWNY – Holandia

Wyjazd na erasmusa- niezwykła przygoda, zabawa, nowe znajomości, podróże, imprezy, szalone decyzje, ogromny rozwój- najlepsze doświadczenie życia!

Ale czy na pewno? 

Witam Was w drugim etapie serii erasmusowej, czyli:

ERASMUS ERASMUSOWI NIERÓWNY

Miałam przyjemność porozmawiania z 15 osobami, które w tym samym roku akademickim, wyjechały na wymianę do różnych krajów, w różnych okolicznościach, na 11 różnych uczelni. Zbierałam ich wrażenia, starając się jak najdokładniej zrozumieć wszystkie aspekty ich wyjazdów. Postanowiłam opisać je Wam w formie zbiorowej, dodając do każdej uczelni cytaty, które uzupełniają wrażenia moich rozmówców.

Poruszymy aspekty takie jak:

  1. Decyzja o wyjeździe
  2. Wybór uczelni i proces aplikacji 
  3. Zakwaterowanie
  4. Oczekiwania wobec wyjazdu vs rzeczywistość
  5. Początki w obcym kraju
  6. Języki obce
  7. Największe wyzwania
  8. Emocje i uczucia
  9. Powrót
  10. Skutki uboczne

 

Z uwagi na ilość materiału ten artykuł będzie cotygodniową serią, w której przedstawię różne kierunki wymiany z programu Erasmus+.

W tej części dowiecie się co nieco o Holandii!

HOLANDIA - AMSTERDAM

Moimi holenderskimi przedstawicielami byli Kuba (imię zmienione z uwagi na chęć zachowania anonimowości) oraz Gosia- oboje z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej.

Decyzja o wyjeździe

Tu mamy znaczne różnice pomiędzy naszymi bohaterami. Dla Kuby była to przemyślana decyzja- od zawsze chciał zasmakować studiów zagranicą, jednocześnie marząc o życiu w Danii, z uwagi na pochodzenie Bjarke Ingelsa, który jest jego ulubionym architektem. Niestety z uwagi na to, że nie udało mu się zakwalifikować, padło na jego drugi wybór- Holandię. Gosia podjęła decyzję nagle, spontanicznie i bez głębszych refleksji. Do procesu rekrutacyjnego podeszła z lekkim duchem “co ma być, to będzie”, nie mając sprecyzowanych oczekiwań- chciała po prostu spróbować swoich sił, nie nastawiając się na nic konkretnego. 

Wybór uczelni i proces aplikacji

Dla Kuby duże znaczenie miało tu miasto, dla Gosi- zrządzenie losu. Dla niej nie był to w zasadzie pierwszy wybór, ale nie była do niego specjalnie przywiązana. Gdy już się zakwalifikowała w procesie rekrutacji, zależało jej po prostu na samym wyjeździe. A dokąd? Niech się dzieje, wola losu.

Proces aplikacji dla Gosi przebiegał zupełnie bezproblemowo i nie wspomina go boleśnie. Dla Kuby wiązał się on z nieco większą ilością schodów do pokonania, z uwagi na bycie studentem o niepolskim pochodzeniu. Dodatkowe załatwienia, takie jak wiza, czy zaświadczenia z banku, że posiada wystarczającą ilość pieniędzy na koncie, przysporzyły mu nieco nieprzyjemnych wrażeń.

Uczelnia nieco zaskoczyła naszych bohaterów programem i systemem nauczania. Ciężko było znaleźć informacje na jej temat przed wyjazdem, strona internetowa niewiele wyjaśniała, a opinie na forach, czy grupach nie wnosiły w ich research zbyt dużej wartości. Przyjeżdżając na miejsce, spodziewali się zbliżonego systemu do Polski. TAK, w jakiś magiczny sposób, każdy wyjeżdżający na erasmusa, właśnie tego się spodziewa (ja też tak miałam ;) ), jednocześnie nastawiając się na ZUPEŁNIE NOWE doświadczenia. Paradoksalne, prawda?

Tutaj natomiast była to zupełnie inna metodologia nauczania- nastawiona na self-study, self-development, curiosity, being an expert. Co to oznaczało w praktyce? Uczelnia postanowiła wprowadził eksperymentalny system, w którym rozdadzą kilka tematów do wyboru przez studentów i jeden z nich będzie właśnie obszarem ich projektu semestralnego. Początkowo mieli serię wykładów, a przez następne tygodnie skupiali się samodzielnie na danym zagadnieniu. Raz- dwa razy w tygodniu mieli spotkanie z mentorem, na którym omawiali postępy. Stawali się ekspertami w swojej dziedzinie.

Czy tego się spodziewali? Zupełnie nie. Czy byli się w stanie na to przygotować? Być może byłby na to jakiś sposób,  na który jednak w takiej sytuacji nikt by nie wpadł ;) Czy było to ciekawe doświadczenie? Z pewnością tak. Choć miało swoje plusy i minusy.

Zakwaterowanie

Krótka piłka- uczelnia zarekomendowała firmę z akademikami w Amsterdamie i to właśnie było rozwiązaniem dla naszych “Holendrów”. Gosia podkreśliła w rozmowie ze mną, że poleca zająć się tym tematem jak najwcześniej. Sama szukała mieszkania dwa miesiące przed wyjazdem i uważa, że dla własnego spokoju ducha, warto zająć się tym, jak tylko zobaczymy nasze nazwisko na liście zakwalifikowanych na daną uczelnię. Nie ma co z tym zwlekać ;)

Akademiki wiązały się z kosztami około 400-500 euro miesięcznie. Jest to zupełny standard, na który warto być przygotowanym. Dofinansowanie, zupełnie jak w przypadku wielu innych państw, pokrywa więc jedynie koszty zakwaterowania. Ponownie warto wziąć to pod uwagę i zapewnić sobie poduszkę finansową :)

Oczekiwania wobec wyjazdu vs rzeczywistość

Tu bardzo ciekawe podejście miała Gosia. Absolutny brak oczekiwań, wyobrażeń, czy nadmiernego overthinking na temat wyjazdu. Dla niej decyzja ta była na tyle spontaniczna i podejmowana z lekkim duchem, że nie nastawiała się na nic. Zupełnie nie wiedziała, czego się spodziewać i nie chciała wiedzieć. Nie miała żadnych opinii od znajomych, nie znała perspektyw innych osób, nie sprecyzowała swoich celów. Będąc tam zaskoczyła ją otwartość, szczerość ludzi i dużo mniejsze tempo życia.  Doceniła, że miała czas na siebie, pasje, po prostu na życie. Nie była to jedna wielka impreza, co dla niej również miało pozytywny wydźwięk. Cieszyła się na otaczający ją międzynarodowy klimat, ogrom kultur, wiążące się z niezwykłym samorozwojem. Miała jedynie niewielkie oczekiwania co do uczelni, które niestety się nie sprawdziły. Liczyła na większe ukierunkowanie na architekturę, a eksperyment, którego była uczestniczką, nie dał jej poczucia spełnienia.

Kuba miał dwa cele- zwiedzić Amsterdam, który był bliski jego sercu oraz rozwinąć się zawodowo. Pierwszy z nich udało mu się spełnić- był zakochany w rowerowych i pieszych wycieczkach po mieście, na które mógł sobie pozwolić dzięki sporej ilości wolnego czasu. Organizacja uczelni jednak nieco go zawiodła. Czuł, że nie ma wsparcia od prowadzących, że ich pomoc jest powierzchowna, a sam nie rozwija się w stopniu, którego oczekiwał od wymiany. Plusem było to, że uczył się samodzielnie i rozwijał się nie tylko w tematach architektonicznych, jednak nie taką miał na siebie wizję. Choć dało mu to nowe perspektywy, nie spełniło do końca jego oczekiwań.

Początki w obcym kraju

Kuba wspomina ten okres pozytywnie. Miał dużo wolnego czasu, czuł się zainspirowany miejscem, ludźmi z uczelni i z akademika. Dosyć łatwo się zaaklimatyzował i poczuł się swobodnie. Spacerował po mieście, poznawał ludzi, to bardzo pomogło mu w oswojeniu się z nową sytuacją.
Gosia czuła większą niepewność i niewiadomą na początku swojego wyjazdu. Intensywnie odczuwała chaos w wielu aspektach, a przede wszystkim na uczelni, w związku z chorobą i nieobecnością profesora w pierwszych dniach. Była na miejscu tydzień przed rozpoczęciem semestru i uważa to za zdecydowanie wystarczający czas, by się rozeznać.

Języki obce

Tu oboje nie przeżyli żadnego szoku językowego. Holendrzy świetnie sobie radzą z angielskim, płynnie posługując się tym językiem swobodnie. Kuba i Gosia sami też nie mieli problemów z angielskim, a główną różnicę, którą czują w kwestii ich poziomu była płynność i swoboda w mowie.

Największe wyzwania

Tu z pewnością był to program nauczania. Brak dokładnego zakresu, powierzchowne wsparcie ze strony prowadzących, chaos organizacyjny i konieczność dużej samodyscypliny, były dla nich czymś niełatwym do oswojenia. Z pewnością miało to też sporo plusów: świetnie rozwinęło ich samodzielność uruchomiły naturalną ciekawość zagadnieniem, które wybrali, czy rozwinęło umiejętność gospodarowania czasem. Jednak dojście do tego momentu, w którym odczuli ten rodzaj samorozwoju, stanowiło dla nich nie lada wyzwanie.

Dla Kuby dodatkową troską były wspomniane już dokumenty. Jednym z aspektów, które ciężko mu było zorganizować, był dokument o potwierdzeniu stanu konta- banki na ogół nie wydają zaświadczenia spełniającego wszystkie wymagania, które stawia uczelnia. Oczywiście znalazł rozwiązanie i poradził sobie, natomiast była to drzazga, którą wspomina z nutką nieprzyjemności w głosie. 

Emocje i uczucia

Nasi bohaterowie byli zafascynowani wyjazdem. Czuli dużą ekscytację i satysfakcję w trakcie pobytu w Amsterdamie. Satysfakcję dawały im nowe znajomości, miks kulturowy oraz odkrywanie zakamarków miasta. Czasem czuli złość, czy strach- czy to w kontekście uczelni, jak oboje podkreślają, czy w kontekście wydarzeń, które miały miejsce na świecie w trakcie ich wyjazdu, co szczególnie dotknęło Kubę. Oboje tęsknili za domem, jednak równocześnie działo się w ich życiu tak dużo, że ilość bodźców nieco tłumiła to uczucie. 

Powrót

Kuba cieszył się z powrotu. Spełnił swoje marzenie o wymianie zagranicznej, spróbowaniu czegoś nowego i odmiennego i było to dla niego wystarczające doświadczenie. Był usatysfakcjonowany, ale stwierdził, że nie ma to jak w domu :) Dalej utrzymuje kontakty z osobami, które poznał w Amsterdamie i jest wdzięczny za te znajomości. Wie, że wyjazd dużo wniósł do jego życia.

Gosia po powrocie przeszła emocjonalny rollercoaster. Tęskniąc za życiem, które miała w Holandii, jednocześnie była podekscytowana spotkaniami z rodziną, znajomymi, czy nowymi kursami, które miała zaplanowane  w Polsce. Czuła się nieco zagubiona w nowej rzeczywistości. Nie docierało do niej, że jej przygoda w jakimś sensie dobiegła końca. Choć czuła ekscytację na myśl, o tym, co może przynieść jej życie, a jednocześnie towarzyszyła jej też chęć cofnięcia się w czasie i powrotu do miejsca, w którym była jeszcze przed kilkoma dniami. Nie potrafiła odnaleźć się w tym miksie emocji, a zebranie myśli przychodziło jej z trudem. Trochę czasu minęło, zanim ponownie poczuła się swobodnie w ojczystym kraju.

Skutki uboczne

Oboje wspominają, że wyjazd dał im  zupełnie inne spojrzenie na świat. Ludzie, których poznali otworzyli im oczy i pomogli zrozumieć im samych siebie. Przekonali się, że studia to ważna część życia, ale są aspekty, które warto  bardziej pielęgnować i wartości, którym warto poświęcić większą uwagę. Wyjazd dał im odwagę i otwartość na nowe wyzwania. Zobaczyli nowe możliwości, rozwinęli się przede wszystkim życiowo i personalnie, i to właśnie stanowiło dla nich największą wartość wymiany studenckiej.

“W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burzę. Chodzi o to, żeby nauczyć się tańczyć w deszczu.”

Steven D. Wolf

Podsumowanie

Niesamowite jest, jak zupełnie różne podejścia oraz oczekiwania, mogą przynieść zbliżone wrażenia w trakcie wyjazdu, by na końcu przejść w skrajne podejścia do zakończenia erasmusowej przygody. 

Wyjeżdżając na wymianę MUSIMY nastawić się na różnorodność, odmienność, inność. Musimy być otwarci i  elastyczni. Musimy umieć się zaadoptować, nauczyć się radzić sobie w nowych, nieznanych nam wcześniej sytuacjach. Musimy nauczyć się akceptacji i tolerancji. Musimy nauczyć się wielu rzeczy, których nie śniło nam się umieć. 

Przekonacie się o tym jeszcze nie raz, podążając ścieżkami bohaterów naszych historii.

Już za tydzień kolejna część, so…

STAY TUNED!

OGROMNE podziękowania należą się dla moich rozmówców:

Kuba, który podzielił się również zdjęciami ze swojego archiwum (imię zmienione z uwagi na chęć pozostania anonimowym) oraz Gosia.

Jesteście wielcy! 🖤

autorka tekstu: Patrycja Mikołajek

Patrycja

Zostaw komentarz

Przeczytaj też